Gdy "chcę" zamienia się w "muszę" - Jak mieć więcej radości z pracy na co dzień.
Zaktualizowano: 27 lut 2019

Kiedy „chcę” zamienia się w „muszę”? Kiedy nasza energia, pozytywny nastrój i chęć działania, osiągania, rozwoju, czy co tam nas napędza, zamienia się w ucisk w gardle, sensacje w brzuchu czy imadło zaciskające się na naszej głowie?
Znacie to? Zdarzyło się Wam? Jestem pewna, że tak. Być może dziś już nawet nie jesteście tego świadomi, ale przecież choć raz, gdy zaczynaliście nową pracę czy projekt, albo otrzymaliście awans - odczuwaliście radość i ekscytację… i na pewno choć raz ta ekscytacja zamieniła się, stopniowo, w przykry obowiązek… tak stopniowo, że nawet nie zauważyliście, kiedy. Tak niepostrzeżenie, że dziś już nie pamiętacie, że zaczynaliście z pozytywną energią. Kierat obowiązków stał się tak naturalny, że prawie niezauważalny - a jednak wpływa na Wasze samopoczucie.
Jakże łatwo przeskoczyć między „chcę” a „muszę”, a tym samym zafundować sobie zamiast zadowolenia z działania - stres. Czasem zupełnie niezauważenie… z godziny na godzinę i z dnia na dzień to, co było naszą radością, staje się udręką. Czyż to nie dziwne? Czemu tak się dzieje? Czy możemy zatrzymać to „chcę” w sobie i uodpornić się na „muszę”?
Ja doświadczyłam tego na własnej skórze całkiem niedawno. Poprzednie półtora tygodnia było dla mnie bardzo aktywne i próbowałam wycisnąć z niego jak najwięcej. Cieszyłam się, że wreszcie mogę! Że zaczynam urzeczywistniać moje plany… Ale dość szybko zauważyłam, że moje „chcę” coraz częściej odczuwam jako „.muszę”. Pod koniec tygodnia miałam ochotę rzucić wszystko w przysłowiową ;) cholerę i obejrzeć w spokoju jakiś film… Mój obniżony nastrój dał znać, że coś jest na rzeczy i zaczęłam przyglądać się temu, co się dzieje.
Za dużo CHCĘ, więc MUSZĘ
Uderzyło mnie to, że znowu robię dwie rzeczy naraz, myśląc o dwóch kolejnych. Początkowo z ogromną radością - no bo przecież “chcę”! Tak można - przez jakiś czas - ale w końcu odbija się to na obniżeniu nastroju, poczuciu zestresowania. Gdy za długo i za dużo „chcę”, to zaczynam „musieć”. I wtedy to już nie jest tak fajnie.
To niesamowite, że czasem uciekamy od obowiązków tylko po to, żeby nałożyć na siebie kolejne obowiązki. Ja zaczęłam mówić "stop", gdy poczułam znajomy ucisk w gardle. Tak, to ważne żeby odczytać sygnały z ciała i ogarniające emocje. One dają znać, że coś jest nie tak. Wtedy mamy szansę coś zmienić.
Zaprzestanie myślenia “jeszcze to, i jeszcze to, i jeszcze to” - to jak wyjście z więzienia. Wymaga to czasu i wysiłku, ale wolność, jaką się czuje - jest bezcenna. Znowu pojawia się „chcę”, a „muszę” idzie w siną dal.
Skupienie na jednym
Często ciężko mi skupić się na tym, co robię, bo myślę równocześnie o tym, czego nie robię… Nawet jeśli ograniczę moje zapędy do działania i stawiania sobie kolejnych zadań - to nadal potrafię pracować nad nowymi warsztatami, a myśleć o kolejnym mailu do wysłania i jeszcze rozkminiać, co dziś ugotuję na obiad. Pracuję w domu, więc rozpraszaczy mam dookoła mnóstwo. I to bardzo wpływa na przeobrażanie mojego “chcę” w “muszę”.