top of page

Jak odnaleźć “to” - ten złoty środek, tą jedną jedyną rzecz, którą chcemy robić w życiu?

Zaktualizowano: 27 lut 2019


Często słyszę takie pytania. “A Ty, jak wpadłaś na to, że chcesz się zająć coachingiem”?


Ehhh… trochę mi to przypomina poszukiwanie księcia na białym koniu. Czy on w ogóle gdzieś jest? Czy jest ten jeden, jedyny, który pasuje do mnie jak druga połówka jabłka czy pomarańczy i jak tylko go zobaczę, to krzyknę “mój Ci on” i już będziemy żyć długo i szczęśliwie?


Etos księżniczki i księcia na białym koniu często przeszkadza nam znaleźć partnera życiowego. Jak się coraz częściej przekonuję, podobnie może być w poszukiwaniu tego, co “tak naprawdę” chcę robić w życiu. Czy to realistyczne oczekiwać, że pisana nam jest, w gąszczu tysięcy możliwości, ta jedna jedyna kariera? I jeszcze być przekonanym, że pewnego dnia po prostu mi się to objawi, spadnie na mnie jak miłość od pierwszego wejrzenia?


“A Ty, jak wpadłaś na to, że chcesz się zająć coachingiem”?

Nie twierdzę, że to się nie zdarza. Zdarza się, owszem. Są osoby, które “od zawsze” wiedzą co chcą robić zawodowo, robią to i realizują się w pełni. To znaczy, myślę, że są, bo ja osobiście takich nie znam, ale gdzieś kiedyś o nich słyszałam :) Są też osoby (i takie znam), które pomimo tego, że studia zrobiły jakieś i zaczęły pracować w pewnej branży, w pewnym momencie życia uświadamiają sobie, że chcą robić coś innego i wiedzą, co to jest. Ale czy spadło to na nie jak grom z jasnego nieba? Obudziły się pewnego poranka ze słynnym “eureka” i to odmieniło ich życie? Ach… no najczęściej nie. Raczej przekonanie, że chcą zmienić swoją ścieżkę zawodową rosło w nich stopniowo. Podjęcie decyzji o zmianie zajęło im sporo czasu. A jeszcze więcej - jej wprowadzenie.



ZNAK PROSTO Z NIEBA


Ja też trochę czekałam, aż jakieś znaki na niebie i ziemi pokażą mi, czym się zająć. I pomimo tego, że przyjaźń z coachingiem zaczęłam 6 lat temu, to wcale nie jawiło mi się to jako ten właściwy i jedyny wybór. Pewnie dlatego, że nie był, i nie jest, jedynym wyborem dla mnie. Ale okazuje się być tym właściwym. Każdego dnia coraz bardziej przekonuję się o tym, że chcę to robić dalej i daje mi to dużą satysfakcję.


To jaką praktyczną radę mam dla Was? Kiedy przyjdzie czas, że będziecie gotowi coś zmienić - zacznijcie, spróbujcie. Małymi krokami. Może być tak, że nie będziecie przekonani w 100 procentach. Powiem więcej, z dużym prawdopodobieństwem będziecie przekonani tylko w 60-ciu, no, może 70-ciu procentach. Zważcie ryzyka i szanse i zacznijcie po trochu robić to, co Wam serce i rozum podyktują. Nie mówię, żeby palić za sobą mosty i rzucać wszystko to, co wypracowaliście przez lata. Mówię, żeby nie oczekiwać cudownego objawienia - bo ono prawdopodobnie się nie zdarzy. Po prostu - próbujmy. Poszerzajmy naszą perspektywę.

34 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page