top of page

Jak przestać pędzić?


Budzisz się rano z myślą - dziś będę musiała jeszcze “to” zrobić! I szybko wpisujesz w kalendarz kolejną pozycję - kolejne zadanie do wykonania. Uff… nie zapomniałaś. Masz wszystko pod kontrolą. No prawie wszystko - gdzieś w zakamarkach duszy błąka się poczucie, że coś pewnie jeszcze ominęłaś, ale jak to wszystko ogarnąć, gdy ciągle tylko praca - dom, być może jakieś dodatkowe studia, praca - dom, dom-dom-dom… i potem znowu… i znowu… i znowu… Świat dookoła zaczyna się rozmywać, tak szybko obrazy przeskakują przed Twoimi oczami. Nawet nie pamiętasz - wypiłaś już kawę? Kiedy zjadłaś tą kanapkę?


Często myślisz, że od tego pędu kiedyś po prostu “wysiądziesz”, ale jakoś to idzie (a właściwie biegnie), tylko coraz rzadziej masz energię na cokolwiek poza tym, co po prostu zrobić musisz… zresztą, nawet gdybyś miała energię, to skąd wziąć czas?


I właściwie staje się to już taką codziennością, że uważasz to za normalne. Jak większość z nas. Przecież w takich czasach przyszło nam żyć…


I jak tu przestać pędzić? Gdy boimy się wypuścić jakąkolwiek nitkę z tego kłębu poplątanych zadań, które chcemy wykonać? W pracy tysiące projektów i projekcików, dłużące się spotkania, z których rzadko coś wynika, a w tak zwanym międzyczasie maile i telefony. W domu - nie lepiej. Bo przecież kto jak nie Ty będzie pamiętał, że kończy się pasta do zębów, a jutro przychodzi pan sprawdzić liczniki?


I wydaje się, że rozwiązanie jest jedno - robić szybciej, więcej, kilka rzeczy na raz. Pracować ciężej, dłużej.


Tylko, że… cięższa praca nie będzie rozwiązaniem na gonitwę. Zostanie dłużej w pracy nie sprawi, że wreszcie wszystko będzie pod kontrolą. Harówka nie zagwarantuje Ci awansu, o którym marzysz. Cięższa praca to jeszcze większa gonitwa. To błędne koło. Widzisz to?


Tak naprawdę żeby przestać pędzić - trzeba się zatrzymać. To tak oczywiste, a jednocześnie nasze rozpędzone umysły podpowiadają nam odwrotnie. “Pędź szybciej!” - zdają się wołać. “Może dobiegniesz!” Ale gdzie?


Żeby przestać pędzić trzeba się zatrzymać. Trzeba przemóc w sobie chęć do dalszego pędu - to może wymagać trochę siły, żeby zatrzymać tak rozpędzoną machinę jak Ty czy ja...


Trzeba się zatrzymać i dać sobie czas na refleksję. Zastanowić się, dokąd pędzę i które z rzeczy, które robię, mnie tam prowadzą; które prowadzą, ale trochę wolniej; a które tylko rozpraszają.


Wiem, wiem, wiem, bo sama też tak mam. Powiesz mi, że wszystko co robisz, jest ważne. I tak pewnie jest. Ale niektóre z tych rzeczy będą ważniejsze. Niektóre trochę mniej ważne. Wybierając te najważniejsze rzeczy (z tych wszystkich “ważnych”) i odpuszczając to, co nie aż tak istotne, możemy uwolnić się od codziennego pędu.


A żeby wiedzieć, co jest najważniejsze, a co troszkę mniej - trzeba właśnie się zatrzymać i pomyśleć. Do czego pędzę? Co chcę uzyskać, robiąc każdą z tych rzeczy?


A na ile ważne jest dla Ciebie żeby przestać pędzić? I co jest ważniejsze - każde z tych kilkunastu, a może kilkudziesięciu zadań, które sobie zaplanowałaś na dziś, czy to, żebyś usiadła na chwilę ze spokojnym umysłem?


I pewnie, gdy spróbujesz się zatrzymać, Twój rozpędzony umysł będzie krzyczał. Jest przyzwyczajony, że pędzisz. Poczuje się niekomfortowo, że coś się zmienia. Przez miesiące czy lata przyzwyczajałaś się do biegu - przystanie na chwilę może być naprawdę dziwne… Ale niech Cię to nie zniechęci. Próbuj dalej. Przystawać. Na chwilę. Zastanawiać się - ze spokojem - czego tak naprawdę potrzebuję. Stopniowo, krok po kroku, te zatrzymania będą coraz łatwiejsze. Umysł będzie coraz bardziej się wyciszał. Będziesz się uwalniać od “muszę”, “powinnam”, “co to będzie, jeśli tego nie zrobię”. Jeśli będziesz wybierać robienie rzeczy naprawdę dla Ciebie ważnych - to puścisz wreszcie nitki, które tylko zacieśniają węzeł zadań.


A przecież chcesz go rozplątać, prawda?

53 wyświetlenia1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page